Nastał kolejny dzień, a ja nie myślałem
już o niczym innym jak tylko o weekendzie. Kto wymyślił w ogóle szkołę? Po co
to komu? I tak większość ludzi nie ma mózgu, więc i to im nie pomoże.
-Luke, wstawaj! - usłyszałem z dołu domu
głos mojej rodzicielki. Westchnąłem, odkąd miałem sprawę w sądzie za pobicie
jednego z kolesi, który wisiał mi pieniądze, martwiła się bardziej niż
wcześniej. Nie potrzebowałem tego. Nie potrzebowałem jej, tak samo jak i
wszystkiego innego. Byłem samowystarczalny. Wziąłem czyste ubrania i wszedłem
do łazienki...
-Cześć - przywitałem się z matką, gdy
tylko zszedłem do kuchni, już w pełni gotowy do wyjścia.
-Tutaj masz kanapki do szkoły - mówiła
wskazując na pudełko, w którym znajdowało się jedzenie - A tutaj masz śniadanie.
- dokończyła, stawiając mi talerz z jajecznicą na stole.
-Nie dzięki, nie jestem głodny. -
powiedziałem, po czym nie czekając na jej odpowiedź, wziąłem swoją skórzaną
kurtkę, którą zarzuciłem na plecy, plecak w którym niby znajdowały się książki
i wyszedłem z domu, gdzie na podjeździe czekał na mnie mój najlepszy przyjaciel
- motor.
Kochałem
to uczucie, tą adrenalinę gdy zwiększałem prędkość. Ten wiatr, który delikatnie
muskał dłonie. Tą świeżość, poczucie, że jest się wolnym jak ptak. Było prawie
jak 'jesteś niezniszczalny' z
tym, że najmniejszy błąd może wyprowadzić cię z równowagi i doprowadzić do
upadku, śmierci. Życie było kruche jak płatki śniegu, a ja lubiłem z niego
drwić.
Po
kilkunastu minutach dojechałem na miejsce. Wcale nie miałem ochoty iść dzisiaj
do szkoły, miałem już zamiar podejść do kumpli i powiedzieć im, że się zrywamy
z lekcji, gdy moją uwagę przykuła jakaś dziewczyna. Nieznajoma. Widać było, że
próbowała się wtopić w tłum, jednak jej styl i zachowanie nie pasowało do
żadnego z otaczających ją ludzi. Uśmiechnąłem się pod nosem, schodząc ze
swojego cudeńka i ruszyłem w stronę przyjaciół.
-Siema. - odezwałem się jak już znalazłem
się obok nich.
-No cześć, już myśleliśmy, że się dzisiaj
nie zjawisz. - powiedział Michael.
-Bo miałem taki zamiar.
-Ale mimo to... Przyjechałeś. - odezwał
się Calum.
-Niestety - odparłem.
-Chodźmy już na lekcje, bo nie wiem jak
wy, ale ja nie zamierzam zostawać po lekcjach z tą jędzą od geografii - westchnął Ashton. Zaśmiałem się, ale mimo to przyznałem mu
rację. Właściwie to i tak mi to zwisało,
bo i tak bym tam nie poszedł. W końcu mam wypisane na czole ,,kłopot",
a każdy kto mnie zna albo i nie, wie, że lepiej trzymać się ode mnie z daleka.
Weszliśmy
do sali akurat gdy zadzwonił dzwonek, jednym słowem - upiekło nam się.
Szczęściarze. Rozejrzałem się po sali i już wiedziałem gdzie będzie moje
miejsce. Tuż za nieznajomą. Idealnie. Chyba jednak nie będzie tak nudno jak
myślałem. Udałem się więc do swojej
ławki, która była tuż za nią. Rozłożyłem się na ławce, wyciągnąłem zeszyt i gdy
już miałem sięgnąć po długopis do głowy wpadł mi pewien pomysł.
-Ej, nieznajoma. - szepnąłem w jej
stronę, bo co jak co, to nie chce mi się słuchać ględzenia nauczycielki. - Daj
mi swój długopis. - specjalnie powiedziałem to tak bez używania zbędnego
'proszę' by sprawdzić jak zareaguje na moje słowa. Powoli odwróciła się w moją
stronę, a pierwsze co ujrzałem to jak jej uśmiechnięta twarz zmienia się w
jedno wielkie zdziwienie, a potem zamienia w grymas.
-Po pierwsze mam imię, po drugie nie dam
ci swojego długopisu. - odpyskowała. Uśmiechnąłem się zadziornie.
-Chyba nie wiesz z kim masz do czynienia -
powiedziałem.
-I wcale nie chcę wiedzieć. -
odpowiedziała.
-Czyżby? Jestem pewien, że myślisz
inaczej.
-Wcale, że ... - nie dokończyła, bo tuż
nad jej głową wyrosła Paros - kochana nauczycielka od geografii.
-Hemmings i ... - spojrzała pytająco w stronę blondynki.
-Sturgess. - dopowiedziała. Uśmiechnąłem
się kpiąco, a więc tak miała na nazwisko, robi się coraz ciekawiej.
-Tak więc Hemmings i Sturgess widzimy się
po lekcjach w tej samej sali, liczę na
to, że oboje się zjawicie, jeżeli nie, to poniesiecie odpowiednie konsekwencje.
-Ale dlaczego? Przecież to on do mnie
gadał. - zaprzeczyła, wykrzywiając usta, tak że jej nos się zmarszczył.
-Jakoś ja widziałam co innego, a teraz
skupić się i ładnie notować to co mówię. - odpowiedziała i odeszła do swojego
biurka.
-Ugh, palant. - warknęła w moją stronę Strugess.
-Cała przyjemność po mojej stronie,
słonko. - puściłem jej oczko, co spowodowało, że się jeszcze bardziej
zezłościła, odwracając się w stronę tablicy i niby uważnie słuchając
nauczycielki. Prawda była taka, że ja dokładnie wiedziałem o czym myśli,a już
tym bardziej byłem pewny, że wyzywa mnie od najgorszych w swoich myślach.
Trafił nam się ciekawy orzech do zgryzienia. A ja postawiłem sobie ją jako cel
i chociaż wcześniej nie zamierzałem iść do żadnej kozy, to teraz nie odpuszczę
sobie tej okazji.
Strugess wiedz, że wpadłaś w kłopoty, a twój kłopot nosi moje imię i nazwisko. Luke Hemmings stanie się twoim koszmarem i albo będziesz pragnęła go więcej, albo marzyła tylko o tym by zniknął z twego życia.
***
Jest i rozdział 2. Życzymy Wam razem z Edzią szczęśliwego Nowego Roku, oby był lepszy od poprzedniego i żeby każdy nowy dzień zaczynał się od uśmiechu.
Pozdrawiam, Kate.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz